W dniach 7-9 czerwca klasa VI wraz ze swoim wychowawcą oraz panią dyrektor wyjechała na 3-dniową wycieczkę na Roztocze Lubelskie.
Najpierw pojechaliśmy do Sandomierza. Tam zwiedziliśmy Bazylikę Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, Bramę Opatowską, dziedziniec zamkowy, rynek oraz urocze uliczki znane nam z serialu ,,Ojciec Mateusz”. A ponieważ nie pokonywaliśmy ich na rowerze więc kosztowało nas trochę czasu i energii.
Następnym przystankiem był Zamość. Wspaniałe miasto, które zachwycało renesansowym rynkiem i kolorowymi kamienicami.
Kolejnym etapem naszej wycieczki był Krasnobród. Tam mieliśmy zaplanowany nocleg w Gościńcu Przy Wąwozach. Po drodze doszło do niespodziewanej awarii. W naszym mikrobusie pękła opona. Na szczęście kierowca szybko poradził sobie z defektem i zdążyliśmy punktualnie na kolację. Po kolacji wyruszyliśmy nad krasnobrodzki zalew, gdzie z przyjemnością moczyliśmy stopy w rześkiej wodzie.
Gdy ogłoszono ciszę nocną, nikt nie poszedł spać. Niesforni wycieczkowicze testowali cierpliwość swoich opiekunów poprzez potajemne, nocne wędrówki. Na drugi dzień po porannej zbiórce i pysznym śniadaniu wyruszyliśmy z panią przewodnik na wędrówkę. Pierwszą atrakcją była wycieczka po Krasnobrodzie. Później pojechaliśmy do Suśca. Spacerowaliśmy pięknymi leśnymi ścieżkami podziwiając Szumy nad Tanwią. Sensacją okazało się Źródełko Miłości, które okupowały przede wszystkim dziewczyny.
Kolejnym przystankiem było Czartowe Pole, na którym poznaliśmy historię radzieckiego partyzanta Miszkę Tatara. Byliśmy też na wieży widokowej w Józefowie. Stamtąd podziwialiśmy panoramę Roztocza oraz ogromne kamieniołomy. W Górecku Kościelnym zwiedziliśmy modrzewiowy kościół Św. Stanisława. Na koniec pojechaliśmy do Zwierzyńca, gdzie zobaczyliśmy koniki polskie oraz kościółek na wodzie.
Cały dzień spędziliśmy na nogach. Byliśmy nieźle zmęczeni. Nasi opiekunowie myśleli, że od razu położymy się spać. Jednak wcale nie było nam to w głowie, bo to przecież była zielona noc. Każdy czuwał, bo się bał, że zostanie wysmarowany pastą do zębów. W efekcie byliśmy niewyspani. Na szczęście można było trochę się zdrzemnąć podczas drogi. Ostatnią atrakcją trzeciego dnia był pałac rodziny Zamoyskich w Kozłówce i obowiązkowy przystanek w Mc'Donalds.
Do Rozniszewa wróciliśmy wczesnym popołudniem zmęczeni, ale bardzo zadowoleni.
Paulina Kowacka